Austriacka taktyka przetrwania sezonu narciarskiego mocno daje się we znaki zwłaszcza środkom "lodowcowym", położonym na dużych wysokościach. Najpierw straciły one niemal cały sezon jesienny, w zimie narciarzy jest jak na lekarstwo. Wszyscy z nadzieją i niepokojem myślą już o wiośnie.
Ośrodek narciarski Kitzsteinhorn foto: www.facebook.com/kitzsteinhorn |
STRACONY CZAS
To nie jest prosta zima dla austriackich ośrodków "lodowcowych". Podobnie jak prawie wszystkie resorty w kraju borykają się one z problemem słabej frekwencji, często bywa ona wprost dramatyczna. Olbrzymi wybór resortów dla stosunkowo niewielkiej grupy mieszkańców Tyrolu i Salzburgerlandu odbija się na nich dość brutalnie. Miejscowi często wolą wybrać się gdzieś blisko, gdzie panują korzystniejsze warunki pogodowe. Lodowce z kolei oferują bardzo dużą ilość śniegu, jednak często znakomitej zimie towarzyszą bardzo niskie temperatury i mocne podmuchy wiatru. Poza tym lodowce często są nieco bardziej oddalone od miast, co dodatkowo zniechęca. Nic więc dziwnego, że stoki są niemal puste. Część stacji postanowiła nie otwierać się tej zimy wcale, część uruchomiła wyciągi, jednak ilość udostępnionych nartostrad jest mała, żeby nie powiedzieć symboliczna. Ci, którzy pracują, argumentują swoją decyzję zmarnowaną jesienią. Na dużych wysokościach śnieg pojawia się wcześniej, w listopadzie i grudniu turystów więc nie brakuje. Niestety w tym sezonie nie mogli oni przyjechać w Alpy, był to zresztą czas twardego lockdownu, gdy wszystkie ośrodki narciarskie musiały pozostać zamknięte. To mocno odbiło się na finansach wielu takich resortów.
Ośrodek narciarski Stubaier Gletscher foto: www.facebook.com/schifahren.stubaiergletscher |
CZĘŚĆ PRACUJE
Tak naprawdę przykładów czynnych ośrodków "lodowcowych" jest mniej, niż tych zamkniętych. Cały czas można korzystać z oferty lodowca Hintertux, gdzie do dyspozycji jest jednak tylko połowa wszystkich tras. Na Stubaiu robili co mogli, obniżyli zdecydowanie cenę skipassów, na początku sezonu przygotowywali sporo tras, wszystko na nic bo ludzi było bardzo mało. Obecnie od poniedziałku do piątku ilość nartostrad jest symboliczna, w weekendy jest nieco lepiej bo udostępnionych jest około 37 kilometrów tras. Czynny jest również Kitzsteinhorn w Kaprun, gdzie do dyspozycji narciarzy i snowboardzistów jest 41 kilometrów nartostrad, chociaż w tygodniu często ta liczba ulega zmniejszeniu. W wielu miejscach sezon nawet nie ruszył. Chodzi o ośrodki Dachsteingletscher, Kaunertaler Gletscher i Pitztaler Gletscher a także Sölden. Ten ostatni przypadek jest dosyć osobliwy, sam resort był otwarty, jednak nartostrady na lodowcach Rettenbach i Tiefenbach pozostawały niedostępne dla miłośników białego szaleństwa. Jeszcze inaczej wygląda sytuacja lodowca Mölltaler. Tam wyciągi zdążyły nawet ruszyć, jednak ze względu na fatalną frekwencję sezon przerwano po zaledwie trzech dniach i do tej pory go nie wznowiono.
Ośrodek narciarski Sölden foto: www.facebook.com/soelden.oetztal |
CZEKAJĄC NA WIOSNĘ
Wszystkie ośrodki "lodowcowe" czekają teraz na to, co wydarzy się w najbliższych tygodniach, zwłaszcza na wiosnę. Nie jest tajemnicą, że to drugi ważny okres dla najwyżej położonych resortów. śniegu jest jeszcze mnóstwo, temperatury zdecydowanie przyjemniejsze, zazwyczaj również sporo turystów. Podstawowym pytaniem jest, czy będą się mogli oni pojawić. Na miejscowych raczej nie ma co liczyć bo zdecydowana większość czuje się "wyjeżdżona" po intensywnej zimie, Bez gości z pozostałej części Austrii i zagranicy może to być bardzo ciężki okres. Resorty wciąż czekają na informacje od władz krajowych i nie ogłaszają jeszcze decyzji dotyczącej końca sezonu. Większość planowała pracę do maja lub czerwca, Hintertux działa przez cały rok, więc w tym przypadku sprawa wydaje się jasna. Jedynie lodowiec Dachstein zdążył już ogłosić, że planuje uruchomić wyciągi 13 maja i przy dobrej pogodzie pracować bez przerwy aż do 1 grudnia.
Ośrodek narciarski Hintertuxer Gletscher foto: www.facebook.com/hintertuxergletscher |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz