Kolejne europejskie kraje żegnają się z marzeniami o sezonie narciarskim. Wyciągi w Czechach i na Słowacji już tej zimy nie ruszą, co oznacza, że wiele resortów u naszych południowych sąsiadów, nie zdążyło przepracować nawet jednego dnia.
Ośrodek narciarski Roháče – Spálená foto: www.facebook.com/rohacespalena |
CZESI KAPITULUJĄ
Według ostatnich informacji, Czechy są najbardziej dotkniętym przez pandemię krajem Europy. Przedłużenie obostrzeń oraz dodanie kilku nowych zakazów, nie było więc wielką niespodzianką. Stan wyjątkowy w tym kraju potrwa aż do 21 marca, wiadomo więc, co to oznacza dla sezonu narciarskiego. Wiele resortów natychmiast ogłosiło, że dalsze oczekiwanie nie ma sensu i oficjalnie ogłosiły one zakończenie, a w zasadzie anulowanie sezonu. Takie podejście dziwić nie może, nawet gdyby jakimś cudem wszelkie obostrzenia zniesiono pod koniec marca, to wiadomo, że nie będzie już po czym jeździć bo śniegu już w tym momencie zaczyna powoli brakować. Taki rozwój wypadków oznacza, że zdecydowana większość czeskich ośrodków narciarskich nie zdążyła uruchomić swoich wyciągów nawet na jeden dzień. Wśród nowych regulacji jest również między innymi przepis o zakazie uprawiania sportów indywidualnych poza swoim miejscem zamieszkania, zakaz przemieszczania się między powiatami a także zakaz korzystania w jakiejkolwiek formie z tras narciarskich, co ma ukrócić praktykę zastępowania wyciągu ratrakiem.
Ośrodek narciarski Ještěd – Liberec foto: www.facebook.com/skijested |
SŁOWACJA NIEOFICJALNIE
Chyba nikt nie ma wątpliwości, że podobny los czeka również słowackie ośrodki narciarskie, choć tam oficjalne anulowanie sezonu jeszcze nie nastąpiło. Teoretycznie coś mogłoby się odmienić, jednak podstawowym warunkiem jest obniżenie poziomu zagrożenia dla całego kraju. Ten ma w tej chwili najwyższy, czarny stopień i nie widać absolutnie żadnych perspektyw na to, że coś mogłoby się w tym temacie zmienić. Mało tego, ostatnio zaostrzono nawet przepisy, co tylko pokazuje, że o sezonie narciarskim w tym kraju można już mówić jedynie teoretycznie. Same ośrodki pogodziły się już ze swoim losem a wiele z nich powinno oficjalnie zakończyć zimę w ciągu kilku najbliższych dni. Oczywiście także i w tym przypadku nie pomaga pogoda, wysokie temperatury skutecznie odebrały właścicielom resortów resztki nadziei. Nawet stacje wyżej położone nie mają wielkich złudzeń i chociaż teoretycznie mogłyby pracować nawet do Wielkanocy, to jednak przygotowywanie tras i uruchamianie wyciągów na kilka dni, zdecydowanie mija się z celem. Podobnie jak w Czechach, również na Słowacji sezon potrwał zaledwie kilka dni, i to tylko w nielicznych resortach.
Ośrodek narciarski Martinské Hole foto: www.facebook.com/winterparkmartinky |
FINANSOWA KATASTROFA
Sezon narciarski u naszych południowych sąsiadów, spokojnie można uznać za zakończony. Natychmiast pojawia się pytanie co dalej? Większe i bardziej znane ośrodki jak Klinovec, Szpindlerowy Młyn, Tatrzańska Łomnica czy Jasna - Chopok, spokojnie sobie poradzą, nawet w przypadku tak nieudanej zimy. Dużo gorzej wygląda sytuacja mniejszych stacji, które niejednokrotnie dysponują jednym / dwoma wyciągami, jednak stanowią ważne centrum rekreacyjne dla lokalnej społeczności. Ich przyszłość rysuje się obecnie w czarnych barwach, tym bardziej, że w czasie sezonu letniego nie mogą one liczyć na wielkie zyski. Potrzebna jest natychmiastowa pomoc finansowa, tyle tylko, że zarówno w Czechach jak i na Słowacji nikt nie zaprząta sobie obecnie głowy problemami ośrodków narciarskich. Najbliższe miesiące pokażą, czy obiecywana pomoc w końcu w góry dotrze i czy tym najbiedniejszym uda się przetrwać. Prawdziwym papierkiem lakmusowym będzie jednak dopiero kolejna zima, wtedy okaże się komu udało się przezwyciężyć kryzys a kto poległ w walce z wirusem i politykami.
Ośrodek narciarski Tanvaldský Špičák foto: www.facebook.com/skiarenajizerky |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz