Im bliżej zapowiadanej daty rozpoczęcia sezonu we Włoszech, tym większa nerwowość wśród tamtejszych narciarzy. Wciąż nie wiadomo czy wyciągi faktycznie ruszą, a jeżeli tak się stanie, kto będzie mógł z nich skorzystać. Bardzo możliwe, że w Południowym Tyrolu, inauguracja znów będzie musiała zostać przełożona.
Ośrodek narciarski Alta Badia foto: www.facebook.com/altabadia.org |
DELIKATNY OPTYMIZM
Wśród włoskich miłośników białego szaleństwa panował ostatnio bardzo delikatny optymizm. Posiedzenie Technicznego Komitetu Naukowego (CTS) zakończyło się pozytywną informacją dla fanów białego szaleństwa. Eksperci wyrazili się pozytywnie o planowanym na 15 lutego rozpoczęciu sezonu narciarskiego. Niestety nie oznacza to jeszcze, że tego dnia narciarze i snowboardziści faktycznie pojawią się na stokach. Wszystko zależeć będzie od decyzji rządu, której na razie nie ma. Nie dość, że włoscy politycy, tradycyjnie już, zwlekają z ogłoszeniem przepisów do ostatniej chwili, to jeszcze wielu z nich opowiada się za odwołaniem całego zimowego sezonu. W tym momencie ciężko prognozować czy władze wezmą opinię naukowców pod uwagę. Ta, chociaż pozytywna, również nie zadowoliła wszystkich. Sezon miałby się rozpocząć, jednak nie we wszystkich regionach byłoby to możliwe. Znaków zapytania jest w tym momencie całkiem sporo.
Ośrodek narciarski Monterosa Ski foto: www.facebook.com/visitmonterosa |
POŁUDNIOWY TYROL NIE RUSZY?
Wielu przedstawicieli środowiska narciarskiego było wręcz zawiedzionych opinią Komitetu Naukowego. Pozytywnie wypowiedzieli się oni wyłącznie o narciarstwie w strefach uznanych za żółte, nie będzie ono z kolei dozwolone w strefach pomarańczowych i czerwonych. I właśnie o strefy pomarańczowe wielu narciarzy ma pretensje. W tej chwili takim kolorem legitymuje się chociażby Południowy Tyrol, co oznacza, że w przypadku zatwierdzenia przez rząd decyzji zgodnej z opinią CTS, resorty takie jak Val Gardena, Gitschberg - Jochtal, Klausberg, Speikboden, Alta Badia czy Kronplatz będą musiały pozostać zamknięte. Oczywiście mało komu podoba się taka opcja, tym bardziej, że sytuacja we Włoszech jest bardzo dynamiczna i może się okazać, że resorty ze strefy żółtej uruchomią wyciągi 15 lutego, by po kilku dniach wylądować w strefie pomarańczowej i wtedy zostaną one zmuszone do przerwania działalności. Kolejną drażliwą kwestią jest przemieszczanie się pomiędzy regionami, w tej chwili władze nie chcą pozwolić nawet na podróże pomiędzy dwoma żółtymi strefami.
Ośrodek narciarski Val Gardena foto: www.facebook.com/dolomitesvalgardena |
DUŻO OGRANICZEŃ
W tym momencie trudno tak naprawdę wyrokować jak potoczą się losy decyzji odnośnie tego problemu. Obecnie najbardziej prawdopodobny scenariusz zakłada, że włoski sezon będzie kopią tego austriackiego. Oznaczać to będzie możliwość skorzystania z narciarskiej oferty tylko przez miejscowych a potencjalny narciarz z Lombardii nie będzie mógł się wybrać do Piemontu, ośrodki Doliny Aosty będą dostępne wyłącznie dla garstki mieszkańców regionu i tak dalej. Olbrzymi znak zapytania dotyczy resortów transgranicznych i transregionalnych. Może się okazać, że jadąc do Cervinii nie będzie można szusować w Zermatt, chociaż oba kurorty są połączone wyciągami i trasami. To samo dotyczy popularnej Sella Rondy - Alta Badia i Val Gardena mogą nie dostać pozwolenia na uruchomienie wyciągów, Val di Fassa to region Trentino, z kolei Arabba - Marmolada administracyjnie znajduje się w regionie Veneto. Mogłoby to oznaczać niemały chaos na stokach. Na razie wszyscy trzymają kciuki by sezon w końcu ruszył, niezależnie od tego w jakiej formie. Pytanie tylko, czy politycy nie rozmyślą się w ostatniej chwili, jak to już w ostatnim czasie mieli w zwyczaju.
Ośrodek narciarski Cervinia - Valtournenche foto: www.facebook.com/BreuilCerviniaValtournenche |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz