Coraz mniejsze są szanse na to, że w tym sezonie ruszą jeszcze wyciągi narciarskie we Włoszech. Jeszcze mniej prawdopodobne jest pojawienie się w kurortach Italii turystów. Rząd podjął wczoraj decyzję o przedłużeniu zakazu przemieszczania się miedzy regionami, co może okazać się gwoździem do trumny dla wielu ośrodków.
Sezon we Włoszech może się nie rozpocząć wcale foto: www.facebook.com/dolomitisuperski |
ZAKAZ PRZEDŁUŻONY
Tej decyzji obawiało się całe włoskie środowisko narciarskie. W poniedziałek włoski rząd zadecydował o przedłużeniu i zaostrzeniu zakazu przemieszczania się miedzy regionami. Będzie on obowiązywał aż do 27 marca, przy czym jest to założenie optymistyczne i równie możliwe jest przedłużenie go aż do Wielkanocy. To kolejny, bardzo mocny cios dla wielu ośrodków narciarskich, które już wcześniej zapowiadały, że w przypadku takiej właśnie decyzji, będą musiały podjąć decyzję o definitywnym odwołaniu sezonu. Oficjalnie nikt jeszcze na taki krok się nie zdecydował, jednak jest to prawdopodobnie tylko kwestia dni. Zakaz przemieszczania się obowiązywał już od dłuższego czasu, teraz jednak przepisy zostaną jeszcze zaostrzone. Najbardziej skomplikuje on życie właścicielom mieszkań i domów w regionach innych, niż stałe miejsce zamieszkania. Zaktualizowane przepisy mówią, że do takiego domu będzie się mogło wybrać jedynie dwóch dorosłych członków gospodarstwa domowego a także dzieci poniżej 14 roku życia. Narciarstwo z kolei, w najbardziej optymistycznym przypadku, ma zostać zarezerwowane wyłącznie dla miejscowych.
Ośrodek narciarski Kronplatz foto: www.facebook.com/kronplatz |
DYSKUSJA O ZAKAZIE
Zakładając, że ośrodki uzyskają w końcu zgodę na funkcjonowanie (aktualny zakaz obowiązuje do 5 marca i jego przedłużenie również jest bardzo prawdopodobne), z ich oferty będą prawdopodobnie mogli skorzystać wyłącznie ludzie mieszkający w pobliżu. Wiadomo więc, że w takim przypadku uruchamianie wyciągów mija się z celem. Co oczywiste z Piemontu nie można przejechać do Lombardii, z Veneto do Trentino i tak dalej, oznacza to, że na turystów nie ma co liczyć. Sporo dyskutowano za to o zagranicznych narciarzach, którzy teoretycznie po wjeździe do kraju, mogliby jeździć tylko w jednym regionie i nie musieliby go opuszczać aż do wyjazdu. Włoscy politycy wypowiadają się w tej kwestii jasno - turyści, niezależnie od tego czy włoscy czy zagraniczni, nie są w tym sezonie mile widziani w górskich kurortach Italii. W jakimś stopniu jest to logiczne, jeżeli przepisy uniemożliwiają przyjazd w Alpy czy Dolomity Włochom, nie ma absolutnie żadnej podstawy by inaczej traktować gości z zagranicy. Tyle tylko, że takie podejście oznacza de facto koniec sezonu, sezonu który nawet nie miał szans na dobre się rozpocząć. Już teraz dużo mówi się o tym, że bez natychmiastowej pomocy, wiele stacji będzie musiało ogłosić upadłość.
Ośrodek narciarski Cortina d'Ampezzo foto: www.facebook.com/dolomitisuperski |
NA NIC PROTESTY
Oczywiście ostatnie decyzje sprawiły, że wielu ludzi którzy na turystyce górskiej zarabiają, zaczęło protestować. Część robi to online, część w ramach happeningów na stokach, jeszcze inni wychodzą na ulicę. Tylko w ostatnich dniach sporo mówiło się we Włoszech o protestach w Valtournenche, Bardonecchi, Cuneo czy Piancavallo. Z jednej strony narciarze, właściciele wyciągów, instruktorzy narciarscy czy przedstawiciele hotelarstwa i gastronomii, domagają się uruchomienia wyciągów i ratowania tego sezonu, chociażby w formie szczątkowej. Z drugiej apelują o szybkie wdrożenie planu rekompensaty finansowej, przede wszystkim przelewy, bo bez gotówki, niedługo może nie być czego ratować. Na razie część resortów zapowiada, że jeśli będą mogły podjąć pracę 5 marca, chociażby tylko dla miejscowych, to zdecydują się uruchomić wyciągi, inni wciąż czekają z ogłaszaniem oficjalnych decyzji. Na to, że we włoskich górach pojawią się jeszcze w tym sezonie turyści, nie liczy już w zasadzie nikt.
Ośrodek narciarski Ski Civetta foto: Nicola Campo |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz