sobota, 20 lutego 2021

Prawie 10 miliardów euro straty włoskich ośrodków narciarskich

Ile kosztuje narciarski lockdown? Obliczyli to Włosi. Według ostrożnych szacunków branża straciła w tym sezonie prawie 10 miliardów euro. W Italii wciąż się nie jeździ i coraz bardziej prawdopodobne, że ta zima zostanie już definitywnie spisana na straty.

Ośrodek narciarski Val Gardena
foto: www.facebook.com/dolomitesvalgardena


MILIARDOWE STRATY

Ten sezon to dla włoskich ośrodków narciarskich finansowa katastrofa. Wyciągi pracowały zaledwie przez kilkanaście dni, na samym początku sezonu w jedynie kilku ośrodkach. Zdecydowana większość resortów nie zdążyła ich tej zimy uruchomić ani razu. Pierwsze, ostrożne szacunki wskazują, że branża poniosła gigantyczne straty. Według ostatnich raportów to w sumie 9,7 miliarda Euro. 86% tej sumy straciło pięć najważniejszych, górskich regionów Italii. Największy minus zanotowały ośrodki Trentino-Alto Adige, gdzie w kasie brakuje aż 3,2 miliarda euro. Niewiele lepiej jest w Piemoncie (2 miliardy euro straty), Dolinie Aosty (1,3 miliarda), Lombardii (1,1 miliarda), oraz Veneto (886 milionów). Spore straty odnotowały również Abruzja, Emilia-Romania oraz Friuli - Wenecja Julijska. Najboleśniej aktualna sytuacja odbije się na budżecie regionów, gdzie turystyka narciarska stanowi najważniejsze źródło przychodów, mowa oczywiście o Trentino-Alto Adige i Dolinie Aosty. Według ostatnich raportów lockdown oznacza również 12,5 miliona mniej turystów we włoskich górach oraz brak zatrudnienia dla 9000 pracowników sezonowych, świadczących swoje usługi w narciarskich regionach.

Ośrodek narciarski Ski Center Latemar
foto: www.facebook.com/Skicenterlatemar


MAŁE SZANSE NA SEZON

Coraz częściej pojawiają się opinie, że choć ośrodki narciarskie nie mogą pracować do 5 marca, to tak naprawdę obecny sezon już się nie rozpocznie. Takie głosy od dłuższego czasu dochodziły z obozu rządzącego, ostatnio dołączyli lokalni politycy, którzy twierdzą, że nawet jeśli sytuacja zaczęłaby się stabilizować, zgoda z Rzymu nie zostanie wydana. Jako pierwszy tę kwestię poruszył gubernator Alto Adige (Tyrolu Południowego) Arno Kompatscher. Kilka dni temu, w czasie konferencji prasowej powiedział on, że w związku z kolejnymi obostrzeniami i wciąż obowiązującym zakazem przemieszczania się pomiędzy regionami, który zostanie najprawdopodobniej przedłużony, sezon zimowy należy uznać za zakończony i skupić się na przygotowaniach do tego letniego. Wczoraj podobną opinię wyrazili politycy z Doliny Aosty, którzy stwierdzili, że uruchamianie wyciągów w marcu, na kilka, kilkanaście dni, nie ma sensu, zwłaszcza przy braku perspektyw na pojawienie się turystów. W regionie odbywało się ostatnio sporo protestów, które miały przy okazji pokazać beznadziejną sytuację ludzi utrzymujących się z turystyki narciarskiej, którzy wciąż czekają na jakąkolwiek pomoc finansową, chociaż ta, obiecywana była już wiele razy. Wielu jest już jednocześnie pogodzonych z tym, że wyciągi nie zostaną już tej zimy uruchomione.

Ośrodek narciarski Val di Fassa
foto: www.facebook.com/valdifassalift


TRASY ZAMKNIĘTE DLA WSZYSTKICH

Można odnieść wrażenie, że włoscy politycy postanowili walczyć z miłośnikami białego szaleństwa i niektórzy poszli na całego. Ostatnio głośno było o decyzji prefekta prowincji Sondrio, który definitywnie zakazał z korzystania z tras narciarskich w jakiejkolwiek formie. Nie jest tajemnicą, że obostrzenia te miały przede wszystkim uderzyć w znajdujący się na terenie tej prowincji, popularny resort Livigno. Doskonale warunki narciarskie sprawiły, że w miasteczku i jego okolicach postanowiono poszukać alternatywy dla nieczynnych wyciągów. Sporą popularność zyskały więc... taksówki i autobusy, kursujące na trasie Livigno - Trepalle. Wielu fanów nart i snowboardu wykorzystywało te środki transportu, by dostać się na Passo d'Eira, gdzie w pobliżu drogi wytyczona jest trasa narciarska, i stamtąd poszusować do Livigno, zaliczając przynajmniej kilkukilometrowy zjazd. Teraz (przynajmniej oficjalnie) nie można już tego robić. Korzystanie z tras narciarskich zostało definitywnie zakazane, dotyczy zarówno narciarzy zjazdowych, jak również skiturowców, saneczkarzy czy turystów spacerujących w rakietach śnieżnych. Do egzekwowania przepisów oddelegowano włoską policję. Co ciekawe na pomysł zastępowania wyciągów samochodami wpadli nie tylko w Livigno. Podobnie dzieje się w Dolomitach, gdzie w taki sposób można skorzystać z tras w Val Gardenie, Arabbie, Val di Fassa czy Alta Badii.

Ośrodek narciarski Livigno
foto: www.facebook.com/livignoskipassion

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz