Ośrodek narciarski Squaw Valley - Alpine Meadows foto: www.facebook.com/squawvalleyalpinemeadows |
W GRONIE GIGANTÓW
Jeszcze w tym roku ma ruszyć (jak również się zakończyć) budowa gondoli Base to Base, która ma połączyć dwa popularne kalifornijskie resorty - Squaw Valley oraz Alpine Meadows. Oczywiście takie inwestycje to żadna nowość, w Europie przećwiczono taki wariant wiele razy, również w Kanadzie łączono już Whistler z Blackcomb, jednak w USA do tej pory raczej takiego rozwiązania nie praktykowano. W efekcie ma powstać jeden z największych ośrodków w Ameryce Północnej, który z 200 kilometrami nartostrad będzie plasował się w tej klasyfikacji na miejscu numer 5, ex-aequo ze wspomnianym Whistler-Blackcomb, tuż za plecami Vail (234 kilometry), Snowmass (237 kilometrów) oraz Park City i Big Sky Resort (250 kilometrów). Gdyby jednak przyjrzeć się dokładnie ofercie stacji, okazałoby się, że w tym zestawieniu powinien on znaleźć się wyżej. Zarówno w Squaw Valley jak i Alpine Meadows, wytyczono jeszcze w sumie 100 kilometrów szlaków dla miłośników jazdy po niewyratrakowanych trasach, które oficjalnie nie zaliczają się do statystyk resortu.
Ośrodek narciarski Squaw Valley - Alpine Meadows foto: www.facebook.com/squawvalleyalpinemeadows |
PO LATACH PLANÓW
Pomysł połączenia Squaw Valley z Alpine Meadows nie jest nowy i mówiło się o nim od co najmniej kilku lat. Teraz jednak spółka Alterra Mountain Company, która zarządza obiema stacjami postanowiła wydać 60 milionów dolarów na długo wyczekiwaną fuzję. Kusiła przede wszystkim odległość pomiędzy tymi ośrodkami, pokonując ją drogą wystarczyło przejechać 11 kilometrów, w linii prostej ma być zdecydowanie bliżej bo planowany wyciąg ma mieć 3520 metrów a pokonanie tego odcinka ma zajmować około 15 minut. W ciągu godziny ośmioosobowe gondole mają zabierać na pokład do 1400 osób. Oba ośrodki już teraz są do siebie bardzo podobne. W obu do dyspozycji narciarzy i snowboardzistów jest po 100 kilometrów nartostrad i 50 kilometrów wspomnianych, niewyratrakowanych szlaków. Podobne są także wysokości - Squaw Valley to maksymalnie 2.760, z kolei Alpine Meadows oferuje szusowanie do 2.632 m.n.p.m. Oba działają również pod wspólnym skipassem, który jednak, jak przystało na Amerykę Północną, jest niesamowicie drogi. Za jednodniowy karnet w wysokim sezonie trzeba zapłacić maksymalnie aż 209 dolarów, czyli jakieś 176 euro. Jak to jednak w tamtych rejonach bywa, im dłużej szusujemy w danym regionie, tym taniej można nabyć karnet.
Ośrodek narciarski Squaw Valley - Alpine Meadows foto: www.facebook.com/squawvalleyalpinemeadows |
POD NOWĄ NAZWĄ
Połączony ośrodek funkcjonował będzie pod zupełnie nową nazwą, i chociaż nie wiadomo jeszcze jak zwać się będzie powstająca marka, wielu ludzi odetchnie przez to z ulgą. Już w zeszłym roku sporo mówiło się o problemach resortu Squaw Valley, który coraz więcej kłopotów miał przez słowo "squaw" w nazwie. Co prawda lata temu termin ten, w języku rdzennych Amerykanów oznaczał po prostu kobietę, jednak przez lata nabrał pejoratywnego znaczenia i dzisiaj uznaje się go za rasistowski i dyskryminujący. Na nową nazwę czeka nie tylko ośrodek narciarski ale również sama miejscowość, która jest przecież powszechnie znana jako miejsce organizacji Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 1960 roku. Najpoważniejsza wydaje się propozycja nazwania miejscowości Olympic Valley, jako pamiątkę po tamtych wydarzeniach. Z kolei połączony ośrodek narciarski ma zacząć nowy etap swojej historii już na początku kolejnej zimy, czyli tak naprawdę jeszcze w tym roku.
Ośrodek narciarski Squaw Valley - Alpine Meadows foto: www.facebook.com/squawvalleyalpinemeadows |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz