niedziela, 11 kwietnia 2021

TOP 10 - największe ośrodki narciarskie na południowej półkuli

Europa i Ameryka Północne to dwa zdecydowanie najważniejsze dla narciarstwa kontynenty. Sporo ciekawych ośrodków jest jednak również w Azji, Ameryce Południowej, Australii i Oceanii. O ile jednak resorty Japonii czy Korei Południowej są przez europejskich turystów stosunkowo często odwiedzane, o tyle te na południowej półkuli znają już nieliczni. Nie brakuje tam dobrych resortów, które rozmiarami nie ustępują tym ze Starego Kontynentu. Oto te największe.

Ośrodek narciarski Falls Creek
foto: www.facebook.com/FallsAustralia


1. CATEDRAL ALTA PATAGONIA (ARGENTYNA)  -  120 kilometrów tras

Największym ośrodkiem narciarskim na południowej półkuli jest Catedral Alta Patagonia, położony w argentyńskiej prowincji Rio Negro. Również pod względem jakości jest to resort bardzo dobry, dlatego też przyjeżdżają tam turyści niemal z całego świata. Do dyspozycji narciarzy i snowboardzistów jest 120 kilometrów nartostrad - po 30 kilometrów koloru niebieskiego i czarnego oraz 60 kilometrów czerwonego. Rozciągają się one do wysokości 2.180 m.n.p.m. a specyficzny mikroklimat sprawia, że białego puchu nie brakuje przez cały sezon, czyli w tym przypadku od końca czerwca do początku października. Miłośnicy białego szaleństwa mogą skorzystać z aż 36 wyciągów, które jednak w większości przypadków lata świetności mają już za sobą. Jest zdecydowanie taniej niż w Europie, jednodniowy karnet to wydatek 2630 peso, czyli w przeliczeniu około 24 euro.

Ośrodek narciarski Catedral Alta Patagonia
foto: www.facebook.com/CatedralAltaPatagonia


2. MT. BULLER (AUSTRALIA)  -  100 kilometrów tras

Największy resort Australii i Oceanii znajduje się w australijskim stanie Victoria, około 200 kilometrów od Melbourne. Właśnie wśród mieszkańców tego miasta jest on szczególnie popularny, choć przyjeżdża tam tak naprawdę cała Australia. Mt. Buller uchodzi za najlepszy resort w kraju. Oferuje 100 kilometrów tras - 25 kilometrów niebieskich, 45 kilometrów czerwonych i 30 kilometrów czarnych. Ośrodek położony jest stosunkowo nisko, najwyższy punkt to 1.790 m.n.p.m., jednak sezon jest całkiem długi i trwa od końca maja do końca października. W Mt.Buller narciarze i snowboardziści znajdą 21 wyciągów, z czego większość to krzesła, niestety do ich nowoczesności można się przyczepić. Narciarstwo w Australii to zdecydowanie droższa rozrywka niż we wspomnianej Argentynie. Jednodniowy skipass w Mt.Buller kosztuje 145 dolarów australijskich, co w przeliczeniu oznacza jakieś 93 euro.

Ośrodek narciarski Mt.Buller
foto: www.facebook.com/MtBuller


2. PERISHER (AUSTRALIA)  -  100 kilometrów tras

Ośrodek narciarski Perisher ma identyczne rozmiary jak Mt.Buller, jednak w swoim stanie, Nowej Południowej Walii, nie ma sobie równych. Położony jest nieopodal Góry Kościuszki, najwyższego szczytu Australii, więc również wysokości są większe niż w przypadku wspomnianego wcześniej resortu. Nartostrady sięgają 2.034 m.n.p.m. a miłośnicy sportów zimowych mogą szusować po 22 kilometrach tras koloru niebieskiego, 60 kilometrach czerwonego i 18 kilometrach czarnego. Co prawda w pobliżu Perisher nie ma wielkich metropolii, jednak mimo wszystko turystów tam nie brakuje. powodem jest chociażby fakt, że stacja wraz z innymi ośrodkami w okolicy (Blue Cow, Guthega, Smiggin Holes) tworzy jeden z największy narciarskich regionów w tej części świata. Resort można eksplorować przy pomocy 41 wyciągów, jednak i tutaj pod tym względem nie ma rewelacji. Karnet do tanich nie należy i jego cena jest porównywalna z Mt.Buller.

Ośrodek narciarski Perisher
foto: www.facebook.com/PerisherResort


4. FALLS CREEK (AUSTRALIA)  -  92 kilometry tras

Ośrodek Falls Creek położony jest bardzo malowniczo, nad jeziorem Rocky Valley. Wyróżnia go deniwelacja, różnica między najwyższym a najniższym punktem resortu wynosi zaledwie 280 metrów, i to przy aż 92 kilometrach nartostrad. Fani nart i snowboardu mogą jeździć po 15 kilometrach tras niebieskich, 65 kilometrach czerwonych i 12 kilometrach czarnych a wznoszą się one do 1.780 m.n.p.m. Falls Creek, podobnie jak Mt.Buller, to przedstawiciel stanu Victoria, tyle, że do Melbourne jest nieco dalej bo ok. 350 kilometrów. Mimo to na brak zainteresowania ze strony miłośników białego szaleństwa nie może narzekać. Wyciągów jest tylko 11 a ich jakość mieści się w australijskiej normie, czyli jest co najwyżej przyzwoicie. No i oczywiście nie jest tanio, na skipass trzeba przeznaczyć 142 dolary, czyli jakieś 92 euro.

Ośrodek narciarski Falls Creek
foto: www.facebook.com/FallsAustralia


5. THREDBO (AUSTRALIA)  -  70 kilometrów tras

Jeszcze jeden przedstawiciel Australii i drugi reprezentant Nowej Południowej Walii. Położony nieopodal ośrodka Persiher i wspomnianej Góry Kościuszki, jest miejscem znanym jako najwyższy punkt Australii, do którego da się dotrzeć wyciągiem. Mowa o 2.037 m.n.p.m., czyli dokładnie 3 metrach więcej niż w Perisher. Tras jest jednak nieco mniej, dokładnie 70 kilometrów na co składa się 7 kilometrów odcinków niebieskich, aż 60 kilometrów czerwonych i tylko 3 kilometry czarnych. Sezon trwa od połowy czerwca do końca sierpnia. Thredbo oferuje również 11 wyciągów i porównując je ze wspomnianymi wcześniej ośrodkami, w tym przypadku nie ma się czego wstydzić. Również i tam ceny są na stałym, australijskim poziomie. Jednodniowy karnet to koszt 146 dolarów, czyli około 94 euro.

Ośrodek narciarski Thredbo
foto: www.facebook.com/Thredbo.Resort


6. LAS LENAS (ARGENTYNA)  -  52 kilometry tras

7. MOUNT HOTHAM (AUSTRALIA)  -  50 kilometrów tras

7. EL COLORADO / FARELLONES (CHILE)  -  50 kilometrów tras

9. CHAPELCO (ARGENTYNA)  -  44 kilometry tras

9. WHAKAPAPA (NOWA ZELANDIA)  -  44 kilometry tras

Ośrodek narciarski El Colorado
foto: www.facebook.com/ElColorado

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz