Zaledwie dziewięć dni można było korzystać z narciarskiej oferty w Czechach. Uruchomione 18 grudnia wyciągi już dzisiaj ponownie musiały zostać zamknięte. Branża już mówi o katastrofie i poważnym zagrożeniu egzystencji wielu resortów.
Ośrodek narciarski Klinovec foto: www.facebook.com/klinovec |
9 DNI JAZDY
Wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze do względnej normalności. 18 grudnia, po wielu perturbacjach ruszyły w końcu wyciągi w czeskich ośrodkach narciarskich. Swoje wyciągi uruchomiły w zasadzie wszystkie, liczące się stacje w kraju a narciarze i snowboardziści, mimo, że nie było ich przesadnie wielu, mogli być naprawdę zadowoleni, zarówno z warunków, jak i z ilości przygotowanych tras. Jeszcze wczoraj bezproblemowo można było jeździć czy to w Szpindlerowym Młynie, czy też na Klinovcu, jednak wszyscy wiedzieli już, że to ostatnia możliwość by nieco poszusować. Od dzisiaj wszystkie ośrodki narciarskie w kraju muszą pozostać zamknięte. O tym fakcie przedstawiciele resortów dowiedzieli się tuż przed świętami ponieważ tą fatalną dla narciarstwa decyzję ogłoszono 23 grudnia. Powodem oczywiście jest pandemia koronawirusa a Czechy to przecież jeden z najbardziej nią dotkniętych krajów Europy, który dodatkowo wciąż nie jest w stanie opanować sytuacji epidemiologicznej.
Przestrzeganie zasad bezpieczeństwa nie na wiele się zdało foto: www.facebook.com/SzpindlerowyMlyn.official |
ZNOWU ZAMKNIĘCI
23 grudnia czeski rząd podjął decyzję o przejściu na piąty, najwyższy stopień systemu zwalczania epidemii, który oznacza tak naprawdę lockdown absolutny. Oczywiście wiąże się to z wieloma obostrzeniami, wśród nich jest całkowite zamknięcie ośrodków narciarskich. Nowe przepisy weszły w życie dzisiaj a obowiązywać będą przynajmniej do 10 stycznia, i do tego też momentu o jeździe na nartach nie ma mowy. Przy okazji pojawiają się już głosy, że 10 dzień stycznia to data optymistyczna i nie można wykluczyć, że lockdown zostanie przedłużony. Oczywiście decyzja ta wywołała niemałe poruszenie w narciarskim środowisku. Kolejno przytaczane są argumenty o zbawiennym wpływie aktywności fizycznej na zdrowie, braku dowodów, że ośrodki narciarskie mogą wpływać na zwiększenie liczby chorych, czy w końcu argumenty ekonomiczne, bo może się okazać, że wirus zostanie opanowany, tyle, że nie będzie do czego wracać. Potwierdzają to przedstawiciele branży narciarskiej, którzy już kreślą czarne scenariusze.
I komu to przeszkadzało foto: www.facebook.com/skiareallipno |
BANKRUCTWO NA HORYZONCIE
Cały czas głośno mówi się, że w Czechach ośrodki narciarskie czekają bardzo chude lata. Już teraz można mówić o finansowej katastrofie, nawet w przypadku, gdy sezon ruszy w połowie stycznia i potrwa bez większych kłopotów do końca marca, wiadomo, że straty będą olbrzymie. W tej sytuacji "optymistycznym" scenariuszem jest spowolnienie a wręcz zatrzymanie inwestycji w najbliższych latach, co oznacza, że nie zostaną zbudowane planowane wyciągi i trasy. Wariant pesymistyczny mówi o bankructwie wielu resortów, którym zagrożonych ma być przynajmniej kilkanaście stacji narciarskich. Bez pomocy państwa na pewno się nie obędzie, pytanie tylko czy choć w niewielkim stopniu pomoże to zrównoważyć poniesione straty. W Czechach zastanawiają się czemu nie można było iść tropem Austrii i pomimo lockdownu pozwolić ośrodkom pracować, chociażby w ograniczonym zakresie i tylko dla miejscowych miłośników narciarstwa i snowboardu. Niestety znów zdecydowano się na najprostsze rozwiązanie bo zamyka się łatwo, tylko może się okazać, że nie ma już czego otwierać.
Ośrodek narciarski Klinovec foto: www.facebook.com/klinovec |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz