piątek, 4 grudnia 2020

Wariactwo po szwajcarsku. Politycy chcą obostrzeń, choć nie dzieje się nic złego

Sezon narciarski w Szwajcarii trwa w najlepsze i wszystko wskazuje na to, że w dalszym ciągu będzie trwał. Mimo, że jak do tej pory otwarcie ośrodków w żaden sposób nie przełożyło się na zwiększenie liczby zachorowań, politycy chcą wprowadzić dodatkowe obostrzenia, które jeszcze bardziej skomplikują życie narciarzom.

Ośrodek narciarski Scuol - Motta Naluns
foto: www.facebook.com/unterengadin


NIEPOTRZEBNE OBOSTRZENIA

Pandemia koronawirusa bardzo źle wpływa na europejskich polityków, zwłaszcza w temacie sezonu narciarskiego. Po irracjonalnych decyzjach w Polsce, Niemczech, Francji, Włoszech czy Austrii, przyszła pora na Szwajcarię. Na szczęście nie będzie się to wiązało z zamknięciem ośrodków. Chociaż jak do tej pory sezon u Helwetów przebiega bez większych problemów a jazda na nartach i stołowanie się w górskich restauracjach nie wpłynęły na zwiększoną ilość zakażeń, szwajcarscy politycy chcą drastycznego zwiększenia obostrzeń i jeszcze większego reżimu sanitarnego na terenie całego kraju. Jednocześnie deklarują, że nie widzą przeszkód by po zaakceptowaniu nowych regulacji, mogły one dalej pracować. Sama zapowiedź kolejnych obostrzeń, spotkała się z ogromną krytyką ze strony narciarskiego środowiska, tym większą, że niektóre przepisy brzmią w obecnej sytuacji wprost absurdalnie.

Ośrodek narciarski Meiringen - Hasliberg
foto: www.facebook.com/meiringenhasliberg


SZTUKA DLA SZTUKI

Najbardziej absurdalny wydaje się przepis dotyczący limitowanego dostępu do terenu narciarskie, w tym przypadku mowa albo o 2/3 liczby gości w maksymalnie odnotowanym pod względem frekwencji dniu poprzedniego sezonu albo o 80% średniej w czasie okresu świąteczno-noworocznego w ciągu ostatnich pięciu lat. I o ile na pierwszy rzut oka można ten przepis logicznie uzasadnić, to w obecnej sytuacji jest on zupełnie bez sensu bo przy bardzo ograniczonej liczbie zagranicznych turystów, żaden resort nie jest w stanie nawet zbliżyć się do zakładanych limitów. Jest więc to wyłącznie sztuka dla sztuki. Właścicieli ośrodków narciarskich dużo bardziej martwi przerzucenie odpowiedzialności na poszczególne kantony, które na bieżąco miałyby monitorować statystyki dotyczącą liczby zakażeń i sytuacji w szpitalach i na tej podstawie wydawać pozwolenia na działalność narciarską. To już chodzenie po bardzo cienkim lodzie.

Ośrodek narciarski Savognin
foto: www.facebook.com/savogninbergbahnen


PAKIET NAKAZÓW

Oczywiście planowanych obostrzeń jest znacznie więcej. Wiadomo, że projekt zakłada chociażby ograniczenia w podróżowaniu gondolami, które będą mogły być wypełnione jedynie w 2/3. Oczywiście każdy narciarz zobowiązany jest do zachowania dystansu społecznego i noszenia maseczek. Restauracje będą mogły pozostać otwarte ale goście obsługiwani mogą być wyłącznie przy stolikach a lokale gastronomiczne miałyby być czynne co najwyżej do godziny 15. Restauracje samoobsługowe musiałyby z kolei pozostać zamknięte. Co prawda mówi się jednocześnie o sporych odszkodowaniach, bo wiadomo, że niezależnie od wszystkiego ośrodki poniosą straty, jednak najważniejsze jest to, że nadal można jeździć. A to przecież w tych czasach wcale nie jest takie oczywiste.

Ośrodek narciarski Blatten - Belalp
foto: www.facebook.com/BlattenBelalpTourismus

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz