Coraz mniejsze są szanse na to, że 7 stycznia ruszą wyciągi we włoskich resortach. Środowisko narciarskie wydaje się z tym już pogodzone, choć niektórzy wciąż mają nadzieję, że stanie się inaczej. Zarówno optymiści jak i pesymiści ostro krytykują za to włoskie władze.
Ośrodek narciarski Ravascletto - Monte Zoncolan foto: www.facebook.com/ravasclettozoncolan |
MAŁE SZANSE
Wiele wskazuje na to, że włoscy narciarze na wznowienie sezonu będą musieli poczekać dłużej niż się pierwotnie wydawało. Coraz częściej słychać głosy, że na pewno nie stanie się to 7 stycznia i tak naprawdę nikt nie wie, jak długo jeszcze ośrodki pozostaną zamknięte. Z włoskiego środowiska narciarskiego coraz częściej dochodzą głosy, że zielone światło ośrodki dostaną najwcześniej w drugiej połowie stycznia, z dużym naciskiem na słowo "najwcześniej". Mimo twardego lockdownu i wielu obostrzeń, na terenie Italii nie odnotowano znaczącego spadku zakażeń koronawirusem. To w tej chwili podstawowy warunek by realnie myśleć o jeżdżeniu na nartach. W przypadku terenów górskich ważny jest również fakt, że wiele oddziałów urazowych w tamtejszych szpitalach, zostało przemianowanych na te COVID-owe, więc bez opanowania pandemii, trudno mówić o sportach zimowych. Można uznać te argumenty za logiczne, jednak na głowę rządzących i tak sypią się gromy. Całkiem zresztą słusznie.
Ośrodek narciarski Schöneben/Haideralm foto: www.facebook.com/schoenebenhaideralm |
TOTALNA IGNORANCJA
Co oczywiste narciarskie środowisko jest coraz bardziej niezadowolone a krytyka rządzących płynie w zasadzie z każdej strony. Głównym zarzutem jest totalne ignorowanie problemu ośrodków narciarskich i kompletny brak komunikacji. Kilka tygodni temu przedstawiciele północnych regionów, resortów i organizacji zrzeszających właścicieli kolejek linowych przedstawili swoją koncepcję zasad bezpieczeństwa, które miałyby obowiązywać we włoskich górach, a które umożliwiłyby względnie normalne funkcjonowanie. Tyle tylko, że projekt pozostał bez echa i został zupełnie zignorowany przez rządzących. Podobny los spotkały liczne zapytania skierowane do polityków różnych ugrupowań, można więc śmiało zakładać, że narciarstwo to w tej chwili w Italii temat tabu. Co więcej nie ma w tej chwili absolutnie żadnych protokołów i przepisów, które pozwalałyby określić wymagania dotyczące sytuacji sanitarnej stawiane ośrodkom, ani tych, które mogłyby umożliwić określenie przybliżonej daty wznowienia sezonu. Nie wygląda to wszystko zbyt optymistycznie.
Ośrodek narciarski Carezza foto: www.facebook.com/CarezzaDolomites |
AUSTRIA PRZYKŁADEM
Mieszkańcy północnych regionów Włoch są coraz mocniej rozgoryczeni. Tym bardziej, że w sąsiedniej Austrii wyciągi mają ruszyć jutro a w Szwajcarii wciąż można znaleźć kilkadziesiąt resortów, gdzie bez problemu można jeździć na nartach czy snowboardzie. Celem minimum było umożliwienie korzystanie z oferty narciarskiej przynajmniej miejscowym, ewentualnie gościom "jednodniowym", jak to się od jutra będzie odbywało w Austrii. Tymczasem w kraju nikt o takim rozwiązaniu nawet nie chciał słyszeć. Wściekłość także w regionach autonomicznych, Dolinie Aosty i Południowym Tyrolu, które w przypadku narciarstwa podzieliły los pozostałych włoskich regionów. Póki co trzeba uzbroić się w cierpliwość i czekać na decyzję władz. Trzeba również podkreślić, że póki co mowa o uruchomieniu wyciągów dla samych Włochów. O turystach zagranicznych na razie nikt nawet nie myśli (poza życzeniowym myśleniem ludzi na narciarstwie zarabiających), może się okazać, że w tym sezonie Italia będzie najbardziej niepewną alpejską destynacją.
Ośrodek narciarski Alta Badia foto: www.facebook.com/altabadia.org |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz