Austriacki rząd zadał ostateczny cios tamtejszym ośrodkom narciarskim, cios po którym wiele z nich może już się nie podnieść. Twardy lockdown został przedłużony do 7 lutego, jednak hotelarstwo i gastronomia, a co za tym idzie również turystyka, pozostaną zamknięte aż do marca.
Ośrodek narciarski Ski Juwel foto: www.facebook.com/skijuwel |
ZNÓW TO SAMO
Decyzja austriackiego rządu nie jest niespodzianką bo o takim rozwiązaniu mówiło się od kilku dni. Twardy lockdown w kraju nie zakończy się 24 stycznia, został on przedłużony o dwa tygodnie, do 7 lutego. W tym czasie obowiązywać będą wszystkie obostrzenia, które funkcjonowały do tej pory, dodatkowo część środków zapobiegawczych została zaostrzona. Mowa chociażby o obowiązkowych maseczkach FFP2 w przestrzeni publicznej, które będą musiały zastąpić zwykłe maski zasłaniające usta i nos. Wszystko to związane jest oczywiście z pandemią i wciąż wysokim współczynnikiem osób zakażonych, przede wszystkim jednak coraz większą liczbą przypadków brytyjskiej mutacji wirusa. W tym wszystkim aż zabawnie brzmi nowy przepis o dystansie społecznym, który nakazuje zwiększenie odległości między dwiema osobami w przestrzeni publicznej do dwóch metrów, zamiast jednego metra jak było to do tej pory. Chociaż według aktualnych wytycznych lockdown ma potrwać do 7 lutego, nie dotyczy to turystyki, gastronomii czy hotelarstwa. Te dziedziny poczekają znacznie dłużej.
Ośrodek narciarski Wildkogel Arena foto: www.facebook.com/Wildkogel |
KOLEJNY CIOS
Chociaż decyzje rządu negatywnie zaskakiwały w tym sezonie już wielokrotnie, nikt chyba nie spodziewał się, że kolejne przepisy będą aż tak drastyczne. Hotele i restauracje muszą pozostać zamknięte dla klientów przynajmniej do końca lutego, jednak w połowie miesiąca politycy ponownie spotkają się z ekspertami by dyskutować o tym, czy możliwe jest wznowienie ich pracy w marcu. To oczywiście nie wróży nic dobrego. Można zaryzykować stwierdzenie, że to koniec marzeń o jakimkolwiek niwelowaniu strat spowodowanych fatalnym początkiem sezonu. To ogromny cios dla całego środowiska narciarskiego, który, podobnie jak to się stało we Włoszech, pod dużym znakiem zapytania stawia przyszłość wielu hoteli, obiektów gastronomicznych a nawet całych ośrodków. W zasadzie przypieczętowany został los wielu górskich restauracji i pensjonatów, które działają w trybie sezonowym, niezależnie od kolejnych decyzji nie będzie im się opłacało otwierać się na kilka tygodni, o problemach z zatrudnianiem pracowników nawet nie wspominając. Resorty liczą teraz na pomoc finansową, która może się zresztą okazać wyłącznie kroplą w morzu potrzeb.
Ośrodek narciarski Obertauern foto: www.facebook.com/obertauern |
MOGĄ PRACOWAĆ
Dla wielu Austriaków, niewielkim bo niewielkim, ale jednak pocieszeniem jest fakt, że ośrodki narciarskie nadal mogą pracować. Pytanie tylko jak długo będą one w stanie ciągnąć ten fatalny sezon. Bez turystów może się okazać, że w wielu miejscach wyciągi staną rekordowo wcześnie, można się spodziewać, że będą stacje, gdzie stanie się to jeszcze w lutym. W tej chwili nie ma absolutnie żadnych perspektyw, że w tym sezonie coś zmieni się na lepsze. Same ośrodki starają się stworzyć miejscowym najlepsze możliwe warunki do uprawiania sportów zimowych, łatwo jednak nie jest. Frekwencja, zwłaszcza od poniedziałku do czwartku, nie zachwyca, stąd ograniczenie liczby otwartych tras a nawet czasowe zamknięcia ośrodków, a lepiej raczej nie będzie. Nie wiadomo również co zrobią stacje zamknięte od dłuższego czasu, czekające na zakończenie lockdownu. Może się okazać, że tam, sezon nie wystartuje wcale. W tym wszystkim komicznie wyglądają teraz raporty przedstawiane przez poszczególne landy, które wyraźnie pokazują, że na terenach, gdzie ośrodki pracują od grudnia, nie zaobserwowano wzrostu ilości zakażeń, co miało przekonać polityków do poluzowania obostrzeń
Ośrodek narciarski Ehrwalder Alm foto: www.facebook.com/Ehrwalder.Almbahn |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz